sobota, 14 września 2013

Dorothy Wallace Photography

Fotografując w  black & white Dorothy Wallace wyspecjalizowała się w ręcznie kolorowanych portretach rodzin i dzieci. Artystka wykorzystuje grę świateł , pięknie ręcznie malowane tło ,specjaną odzież oraz rekwizyty w stylu vintage aby nadać swoim zdjęciom niepowtarzalny charakter.



Fotografka tworzy także magiczne portrety elfów         


Specjalnie projektuje na potrzeby każdego zdjęcia 
bajkowe stroje i skrzydła 


 Jej niezwykłe fotografie były  wystawiane  
 w licznych galeriach 
             

Prace były opisane w magazynie "Fotografia ciemni " , Somerset Studios "Obrazy życia"

                                                                                   

 Dorothy ma bardzo wielu zwolenników. Jej zdjęcia kupują  osoby prywatne, kolorowe czasopisma   oraz  sklepy detaliczne.     


Jej fotografia i mnie zauroczyła  . Zdjęcia są 
wręcz magiczne . Poniżej kilka moich faworytów




    Sepia i buduarowy
    róż mogą zniewolić ;)                                                                    

piątek, 13 września 2013

MAGIA LAWENDY

Już starożytni wiedzieli , że lawenda ma niezwykłe właściwości a jej moc przez stulecia była chętnie wykorzystywana w wieloraki sposób.Oczarowana "magią" tej rośliny ,jak też zauroczona Prowansją -Krainą Lawendy i ja zaczęłam swój " romans z lawendą ".          
                                                                                   

Ponieważ zapach tych delikatnych fioletowych kwiatów kojąco na mnie wpływa (pomaga zniwelować objawy spowodowane stresem tj.bóle głowy czy bezsenność )  zasadziłam tego roku lawendę ,zaopatrzyłam się w lawendowe olejki , kosmetyki  , mydła , sole do kąpieli , świeczki i drobne gadżety .
Jak lawedowo to lawendowo ...  


Woreczki zapachowe umieszczone w szafie z ubraniami lub w szufladzie z bielizną wypełnią je przepięknym aromatem. Do ich napełnienia  idealnie nadają się suszone kwiaty  lawendy  , starte na tarce zapachowe mydełka lawendowe  czy lawendowa sól do kąpieli .

Udało mi się kupić w sklepiku "hand made"  urocze haftowane woreczki  ale postanowiłam ,że zrobię własne Przy okazji mogłam wypróbować transferowania z użyciem lawendowego Citra Solv - preparatu do czyszczenia na bazie naturalnych składników. Eksperymentowałam już z rozpuszczalnikiem nitro ale jego zapach mnie zniechęcił . Citra Solv daje takie same efekty a jego zapach to poezja .Efekt końcowy nie wyszedł zadowalająco  , gdyż wydrukowałam grafikę na drukarce atramentowej a nie laserowej :(



Lawendowe kwiaty w naszym  menu ? Jak najbardziej .Polecam przepis na lawendowo-jagodowe  lody ,pachnące lawendą i miodem ,z zamrożonymi perełkami jagód w środku. Poezja smaku i aromatu.





Nieoceniony jest także lawendowy syrop . Świetny  dodatek do ciast i lodów -niestety idzie w boczki :(



Prócz gotowych kupionych lawendowych gadżetów zamierzałam zrobić własne DIY ale na zamiarach na razie się skończyło. Wakacjny urlop przeminął i czas wrócić do pracy, która ogranicza realizację planów. 
Ktoś kiedyś powiedział , że praca to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu .Hmm ,coś w tym jest ;)

Zaplanowałam zrobić   podkładki pod kubeczki . Zaczęłam  oczywiście od projektowania własnych wzorów
i na tym moje prace utknęły . 



Decoupage i transfery dają ogromne możliwości  twórcze.  Zainspirowana starymi kartkami pocztowymi w zamyśle mam zrobienie kilku lawendowych rzeczy . Z pewnością  ta stara kartka pocztowa z motywem lawendy pójdzie na pierwszy rzut. 



Francuskie kartki pocztowe  to ogromne
żródło  inspiracji.Oglądając jednak prace DIY
zauważyłam , że nie tylko moich. Moda na vitage
post cards zatacza coraz szersze kręgi .

Na zakończenie gorąco polecam zwiedzić krainę magii - Prowansję . Najlepszą porą na wyjazd jest lato. Wtedy właśnie ,od czerwca do sierpnia kwitnie lawenda .Ja zwiedziłam tą uroczą prowincję Francji
za pomocą niezawodnego środka lokomocji jakim są  google maps   -wówczas pogoda murowana ;)



    Na zakończenie Prowansja w całej swej okazałości . Lawenda i kocie mruczanki ( na zdjęciu tygrys  znajomego ) do doskonały zestaw na deszczowe jesienne dni.
    .









sobota, 7 września 2013

Stare kucharzenie


“Świeżość i wybór dobrego prowiantu jest pierwszym warunkiem dobrej kuchni, bo ze złych rzeczy nic dobrego wytworzyć nie można”
 ( Lucyna  Ćwierciakiewiczowa)

Współczesna dieta ( w rodzinach z zadowalającym budżetem)  jest  często gorsza niż  w okresie wojennym.
Okazuje się , że tzw. dzieci wojny , dla których luksusem była marchewka na patyku były lepiej odżywione niż dzieci w czasach współczesnych, których rodzice raczą tzw. dietą śmieciową  - czyli tanią ,wymagającą minimum czasu na przygotowanie niezdrową żywnością.W menu królują dziś parówki , których skład cięzko ustalić nawet laborantom , różnego rodzaju burgery zawierające mięso psa z budą zmielonego , rakotwórcze chrupki itd.
Lenistwo rodziców i złe nawyki żywieniowe spowodowały , że powróciły choroby wojenne tj. krzywica czy szkorbut.



Powrót do starego kucharzenia może być pewnym remedium na bolączki współczesności.

Dobre ,sprawdzone przepisy kulinarne  znaleźć można  m.in w książkach mistrzyni gastronomi Lucyny Ćwierciakiewiczowej –najznakomitszej XIX-wiecznej autorki poradników kulinarnych.
Ćwierczakiewiczowa  dała poznać się jako niestrudzona propagatorka zdrowej, łatwej (jak na owe czasy) kuchni.
Jej przepisy to okazja do odkrycia niepowtarzalnych smaków dawnej kuchni polskiej , której walory są tak oczywiste , że  nie trzeba się wiele rozpisywać.
Czyż nie jest interesujące wykonanie ( i zjedzenie) wykwintnego deseru zwanego białodaniem  , o którym wiadomo , że należał do ulubionych przysmaków króla Jana III Sobieskiego ?

Poradnik Lucyny Ćwierciakiewiczowj „ 365 obiadów” to najsłynniejsza z jej książek.

                                                 

Książka  znalazła uznanie wśród miłośników tradycyjnej polskiej kuchni , która oparta była na naturalnych i zdrowych  produktach.
Jest niemal kopalnią wspaniałych przepisów  dla wszystkich głodnych starych , dobrych dań.

 Za wysoką  jakością poradnika przemawia fakt  , iż   swą  popularnością przebił  nawet Trylogię Sienkiewicza. Sukces, jaki osiągnęła Ćwierczakiewiczowa, może zawdzięczać swej  ambicji i umiejętności docierania do ludzi . Tym zdobyła ogromną  popularność ale też bogactwo. Honorarium pisarki za "365 obiadów" wynosiło 84 tysiące rubli  ! Za wydanie jednej ze swych książek autorka mogła kupić 3 spore majatki.  Wartym wspomnienia jest też fakt , że jej honorarium  znacznie przewyższyło pieniądze, które za swoje  dzieła otrzymywali Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus 
W czwartki o 14.00  Pani Lucyna  organizowała w swym Salonie słynne degustacje Raczyła  wspaniałymi daniami XIX –wieczych celebrytów tj. Stefana Żeromskiego, Bolesława Prusa, Elize Orzeszkową, Ignacego Paderewskiego i Władysława Reymonta .
Być może ten i ów obawiał się jej  niewyparzonego języka , inteligencji i bezkompromisowości, ale nie było takiego, który nie zachwycałby się jej kunsztem kulinarnym.
 Będc szczerą do bólu wrogów Ćwierciakiewiczowa zaskarbiała sobie  niezwykle  łatwo.Bez żadnych oporów potrafiła wypomnieć komuś brud w domu .Jeżeli zauważyła kurz na domowych sprzetach  - podpisywała się na nich. Taki "autograf" uznawano za niesamowitą potwarz .

Gorąco zachęcam do sięgnięcia po przepisy mistrzyni . Smacznego J

czwartek, 5 września 2013

W starym kinie

Źródło : http://inspirafilm.eu/pl/doswiadczeniedziecinstwo-52.html

 "Małe kino, niemym scenom daje głos pianino, 
Oplątani marzeń pajęczyną
Mój dziadunio z babcią w loży swej"


Małe kina ...łza sie w oku kreci bo kiedyś oblegane, dziś powoli małe kina umierają. O " małym kinie" - śpiewał kiedyś Mieczysław Fogg ale sensu tej piosenki młode pokolenie juz dzisiaj raczej nie rozumie, gdyż takich magicznych miejsc jest coraz mniej...
Małe kino....
na ekranie Rudolf Valentino gotów jest dla ukochanej   zginąć
....dziadek czule otarł babci łzę ...

Źródło : http://www.rudolph-valentino.com/

W felietonie „Mój romans z X Muzą” Aleksander Jackiewicz  tak wspominał swój pierwszy raz  :
„...poszedłem do kina , gdy miałem 7 lat.Był rok 1923.Inaczej sobie kino wyobrażałem. Mówiono mi że tam na płótnie pokazują ruchome obrazy.Widziałem więc w wyobraźni wielki ręcznik płócienny z ruchomymi wyszyciami.Taki wyszywany ręcznik mieliśmy własnie w domu.Tyle , że wyszycia się nie ruszały.
Pierwszym moim filmem była sensacyjna historia z cyrkiem,akrobatami ,bandytami i dzielnym detektywem.Czułem się głeboko przejętyi pytałem rodzicówgdzie się znajdująw tej chwili ci ludzie, których ogladam.Nie chciałem uwierzyć,że nie są ukryci za ekranem ...”


W małym kinie nikt od dawna nie gra na pianinie,
Nie ma już seansów w małym kinie,
Gdzieś się rozwiał naszych dziadków świat. 
..”


We współczesnych   kinach  "nikt od dawna nie gra na pianinie " , ale  ku uciesze zwolenników staroci kilka  kin "z myszką" ocalało  .
W Szczecinie działa  od 104 lat Kino Pionier.
Staruszek  jest jednym z najstarszych działających nieprzerwanie w tym samym miejscu kin na świecie. W 2005 roku wydany został certyfikat Księgi Rekordów Guinessa poświadczający, że Pionier jest najstarszym kinem , jednak od 2008 roku tytuł ten odebral mu działający od 1908 roku Korsør Biograf Teater w duńskim mieście Korsør.
I tu uwaga - "Pionier" posiada dwie sale projekcyjne. 
Sala "Kiniarnia" została urządzona w stylu retro, filmy ogląda się tu przy stolikach, a obok znajduje się bar, w którym można zamówić m.in. kawę, herbatę lub wino i poczytać czasopisma filmowe. Filmy w sali "Kiniarnia" odtwarzane są ze starego projektora . 

Źródło : http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/2029020,34939,11801138,,6.html?ftst=1

 A dzis mamy megakina . Piękne sale , wygodne krzesła i niby jest OK ale jednak  czegoś brak. 
Grupa Rafala Kmity oddała (oczywiscie w sposób przerysowany  ) to co czasem czuję podczas  gastroseansów w dzisiejszym multikinie :


"W MegaKinie pośród mlaskań się rozpoczął diner,
Każdy wchłaniał co tam zdołał przynieść,
Wpadł z szaleństwo żołądkowy sok.
W MegaKinie sala gryzie żuje oraz pije,
W nozdrza lepki zapach frytek bije,
I prażonej kukurydzy woń.
MegaKino – w studniach gardeł tony chipsów giną,
Miąższ parówek miesza się ze śliną,
Po łapczywych ustach ścieka sok

Po prawej jakiś czas już krztusi się facet
Chyba fistaszek nie poszedł w dół.

MegaKino, obok dresiarz łoi tanie wino
Sprawdzam czy portfela mi nie zwinął
W tyle gdzieś rozbite chrzęści szkło.
W MegaKinie (…)
Ktoś przypala jointa swej dziewczynie
Cheesburgera zwraca za mną ktoś.
W MegaKinie ja dresiarza proszę grzecznie by nie
chlapał więcej mi na głowę winem,
Trafia mnie kawałek bułki w nos.

MegaKino, tak kolejny gastroseans minął
Do toalet tłumek już odpłynął
Dojedzony gaśnie smutno film.
Ja w fotelu gryząc wargi keczup z włosów ścieram,
Jeszcze chwila zanim się pozbieram,
Jakże żal mi tamtych małych kin."


Zatem multikino czy np. klimatyczna "Kiniarnia " w Szczecinie ? ...hmm każdy wybiera tak jak mu w duszy gra .